Samodzielnie zrobiony i ładnie zapakowany ser może stanowić
ciekawą alternatywę dla imieninowej różyczki, czy bombonierki.
Powielę teraz informacje, które można znaleźć bez problemu w
Internecie, żeby zaoszczędzić Wam trochę czasu i klikania ;)
Ser ten tradycyjnie wyrabiany jest we Francji z
niepasteryzowanego krowiego mleka. Pakowany specjalny papier z folią, który
chroni przed wysychaniem następnie schowany jest do pudełeczka. Posiada
certyfikat AOC, także tak naprawdę w przypadku naszych domowych wytworów, nie
możemy posługiwać się tą nazwą. Obecnie ma do niej prawo kilkuset producentów
będących pod ścisłą kontrolą jakości. Dzięki temu możemy wierzyć, że ser z
etykietą Camembert przeniesie nas do lat 90-tych osiemnastego wieku, do domu
Marie, wieśniaczki z wioski Camembert i razem z nią poznamy tajemnicę smaku
tego wyjątkowego sera.
Pogłoski mówią, że to właśnie Marii wymyśliła recepturę sera
Camembert. Jednak najstarsze zapiski dotyczące tego typu serów pochodzą nawet z
X w. W tamtych czasach wyrobem serów najczęściej zajmowali się mnisi, którzy w
klasztornych murach doskonalili swe receptury i pilnie strzegli tajemnicy ich
wyrobu.
Znalazłam też informację, że ser Camembert ma swe korzenie w
wiosce Brie, skąd w czasie rewolucji francuskiej, uciekali przed
prześladowaniem arystokracja, mnisi i kapłani. Ich droga do wolności wiodła
m.in. przez Normandię, gdzie schronienie znajdywali u tamtejszych wieśniaków.
Pewien mnich z wdzięczności za udzieloną opiekę i schronienie zdradził
gospodyni, Marii, recepturę na ser z porostem białą pleśnią. A reszta to jest
już historia…
A teraz do dzieła J
Ser bardzo przyjemny w robieniu, szczególnie dla mniej
cierpliwych wielbicieli pleśniowego smaku. Za jednym podejściem możemy
przygotować kilka krążków, które prawie „na oczach” będą pokrywać się białą
pleśnią. Świetnie smakują po ok 6-8 tygodniach od produkcji, chociaż oryginały
serwowane są znacznie świeższe, bo po około tygodniu od produkcji. Ser z czasem
nabiera coraz bardziej intensywnego, ostrawego smaku.
Na początek, jako formę serowarską możecie użyć dosłownie
wszystkiego co umożliwi odciekanie serwatki. Ja używałam sitka z płaskim dnem,
kwadratowych koszyczków, można też odciąż dno lub podziurawić pojemnik po
jogurcie albo wiaderko po twarożku… na początek. Ważne, żeby bardzo dokładnie
wysterylizować te formy. Jeśli dziury są duże, spokojnie możecie wyłożyć formę
gazą lub czystą pieluchą tetrową. Później warto jednak zaopatrzyć się w formy
serowarskie – jest łatwiej!
A jak to zrobić bardziej „prawidłowo”? Formy do camemberta
to dość wysokie walce nie posiadające dna. W domowych warunkach zalecane jest
użycie dodatkowo 2 desek i mat, z których zrobimy konstrukcję umożliwiającą
odciekanie. Kolejność wygląda następująco:
Deska + mata + forma + mata + deska
Taka konstrukcja zapewnia łatwe odwracanie sera bez
uszkodzenia jego powierzchni. Obracamy całą konstrukcję ostrożnie ale szybkim
zdecydowanym ruchem. Deska, która jest na górze ma dodatkowo zadanie dociskania
formy do deski na dole – dzięki czemu ziarno serowe nie wycieknie dołem razem z
serwatką.
A jak to robią fachowcy? – Zręcznie.
Producenci mają inne warunki do pracy niż my w domu, mają
też inny sprzęt. Formy są cięższe, metalowe, ustawione na wielkich blatach.
Nikt nie bawi się w maty i deseczki. Jednak praca w ten sposób wymaga zręczności
podczas obracania jeszcze bardzo miękkich serów, oraz oczywiście
znacznie
lepszej jakości przyrządów do pracy. No dobrze, wracajmy do domu.
Co przygotować?
Mleko, bakterie mezofilne, lub mezofilno-termofilne, ja użyłam mieszankę tych drugich w składzie: Lactococcus lactis subsp. Lactis, Lactococcus lactis subsp. Cremoris, Streptococcus salivarius subsp. thermophilus, pleśń Penicillium Candidum, chlorek wapnia, podpuszczkę, sól niejodowaną.
Garnek, łyżkę cedzakową, długi nóż bez ząbków lub harfę serowarską,
dokładną wagę, termometr.
2 formy do Camemberta o średnicy 11 cm, 2 deski, 2 maty – w
przypadku robienia 2 serków z 5 l mleka. Jeśli używacie innych foremek o innej
wielkości, ważne by umożliwiały odciekanie serwatki.
1.
Kiedy już zdecydujemy, których form użyjemy i
przygotujemy wszystkie potrzebne narzędzia, przystępujemy do przygotowania stanowiska pracy i wyparzenia przyborów.
2. Następnie podgrzewamy mleko do temp.32̊ C. W
przypadku, gdy mamy świeże mleko, warto je spasteryzować. Mleko pasteryzujemy dla naszego bezpieczeństwa.
Niestety mleko traci podczas tego procesu wiele cennych wartości, ale dzięki
niemu usuwamy niebezpieczne bakterie.
3.
Dodajemy bakterie melofilne oraz pleśń.
Pozwalamy chwilę namoknąć i dokładnie mieszamy. Dodajemy chlorek wapnia i
ponownie dokładnie mieszamy. Odstawiamy na 1,5 godziny do zakwaszenia.
4.
Po tym czasie sprawdzamy temperaturę mleka –
jeśli spadła, dogrzewamy mleko do 32̊ C, a następnie dodajemy podpuszczkę
zgodnie z zaleceniami producenta. Mieszamy bardzo dokładnie ale delikatnie,
uważając by nie pienić przy tym mleka. Uspokajamy mleko i odstawiamy pod
przykryciem na 1 godzinę.
5.
Po godzinie od dodania podpuszczki sprawdzamy,
czy wytworzył się skrzep – czy mleko przybrało galaretowatą formę, a wierzchnia
warstwa podważona płaską stroną noża lub palcem – równo pęka. Jeśli przypomina
raczej grudkowaty budyń – czekamy dłużej. Jeśli mamy galaretę – kroimy.
6.
Długim nożem lub harfą serowarską kroimy skrzep
na małe kostki o boku około 1 – 1,5 cm. Następnie delikatnie mieszamy przez 15
min. W tym czasie możemy „dociąć” te wielkie bloczki, które wcześniej ukryły
się na dnie, tak aby ziarno w całym garnku było jednakowej wielkości.
7.
Odstawiamy na 15 minut do stężenia. W
międzyczasie możemy przygotować sobie formę piętrową. Ustawiamy deskę,
kładziemy na nią matę, a na macie ustawiamy formy. Ja robię oczywiście po
swojemu i ustawiam formę na deskę, nie używam maty – wolę uniknąć przyklejenia
serka do maty i uszkodzenia go podczas obracania.
8.
Delikatnie przekładamy ziarno do foremek. Możemy
odlać trochę serwatki, aby ułatwić sobie wydobywanie ziarna z gara.
9.
Po przełożeniu całego ziarna, możemy formy
przykryć drugą matą i docisnąć drugą deską. Ale nie musimy. Ja kładę drugą
deskę dopiero, gdy przekładam ser, ale właściwie to bez większego znaczenia. Pozostawiamy
do odciekania na 1 godzinę.
10.
Po godzinie podnosimy deski z formami i
ostrożnie ale zdecydowanym ruchem obracamy całą konstrukcję. Uwaga, zanim
zabierzemy się za obracanie konstrukcji, proponuję delikatnie poprzesuwać formy
na desce – jeśli ser i deska zdążyły się za bardzo zaprzyjaźnić, przesuwając
foremki, odkleicie ser od deski unikając jego uszkodzenia. Tylko pamiętajcie,
róbcie to delikatnie i ostrożnie.
11.
Obracamy całość jeszcze przez 5 razy co godzinę
w ten sam sposób. Dzięki temu sery będą odciekać równomiernie i uzyskają ładny
kształt.
12.
Wyciągamy ser z form. Boki nacieramy solą z
każdej strony i pozostawiamy do jej
rozpuszczenia na około 10-15 minut.
13.
Umieszczamy ser w dojrzewalni. Optymalne warunki
to 7̊ C przy wilgotności 95%. Moje „Camemberty” wielokrotnie były pozostawione
w temp. 9-10̊ C. I też miały się świetnie. Ważne, by zapewnić im odpowiednią
wilgotność, regularnie obracać, by nie „przyrosły” do mat w dojrzewalni, oraz
pilnować, by nie rozwinęła się niechciana pleśń.
i foteczki z archiwum :)